sobota, 20 grudnia 2014

Wszystko dobrze...- rozdział 3

Wyciągam rękę przed siebie w nadzieji,  że ktoś mi pomoże.  Nie mylę się.  Czuję jak silne, męskie dłonie mnie chwytają.
-Spokojnie. Mel spokojnie. Jestem tu, nie bój się- mówi i bierze mnie na ręce. 
Chowam głowę z w jego ramieniu. Z trudnością łapę oddech. Zaciskam mocno uścisk na jego szyi, jednocześnie wbijając w nią paznokcie. 
Doktor zanosi mnie do sali i kładzie na łóżku. 
-Siostro?!Siostro do cholery!- wrzeszczy wściekły.
Słyszę jak chwilę później ktoś przybiega.
-Melanie, spokojnie. Jestem z tobą cały czas. Teraz zaśniesz.
-Co?! Nie chcę! Harry proszę!

Krzyczę i płaczę jednocześnie. Boję się,  ale czy może być gorzej?  Słyszę zapewnienia doktora, że wszystko będzie dobrze, ale mu nie wierzę. Mówi tak, bo musi. Mimo moich protestów ktoś wbija mi igłę w rękę i momentalnie zasypiam.


(Harry)

Melanie traci wzrok kolejny raz. Nagle. Obawiam się najgorszego, ale mam nadzieję... Zadziwiające, jako lekarz często powtarzam pacjentom, żeby mieli nadzieję, a sam bardzo jej potrzebuję. Chcę żeby była zdrowa.

Po badaniach postanawiam przenieść ją na intensywną terapię. Muszę się dowiedzieć dlaczego przestaje widzieć. Siadam obok jej łóżka czekając aż się obudzi. Przez kilka godzin patrzę na nią śpiącą.  Wcześniej nigdy nie zostawiłem z pacjentami przy ich łóżkach. Nie wiem, jak to nazwać. Wiem jedno, nie mogę się w niej zakochać. To nie wchodzi w grę. Zresztą, jak to wygląda?  Lekarz zakochał się w pacjentce, którą leczy. Wyśmialiby mnie. Chociaż nigdy nie wiadomo, kiedy przychodzi miłość. Może to właśnie ten moment? Ale nie... nie mogę.  Zresztą ona ma już kogoś... nie może wiedzieć, że tak na mnie działa...

Zamyślony wodzę palcami po jej odsłoniętej ręce. Oddycha równo i spokojnie.  Lekko się uśmiecha, pewnie przyśniło jej się coś dobrego. Może ten jej Zayn? A właśnie... ON. Chyba powinienem do niego zadzwonić, myślę. Jednak wizja opuszczenia Melanie średnio mi odpowiada. Po pierwsze nie chcę,  a po drugie obiecałem, że będę przy niej cały czas.  Patrzę na nią i odgarniam pasmo włosów z jej twarzy. Mruży powieki, chyba się budzi. Moje serce zaczyna szybciej bić. 

-Widzisz mnie?- pytam cicho.

Dziewczyna potwierdza skinieniem głowy. 

-Dzwonił pan do Zayn'a? 

-To już nie Harry?- pytam, śmiejąc się. 

Rumieni się. 

-Przepraszam pana... 

Odpowiada mi tak cicho, że ledwo słyszę to co mówi.

-Nie dzwoniłem, nie podałś mi jego numeru- mówię, wstając i opieram się o barierkę łóżka. 

-Racja...

-Boli cię głową?  

-Nie- kręci głową.

Zapada milczenie. Ani ja ani ona nawet nie próbujemy go przerywać. Kiedy tylko nasze spojrzenia się przecinają ona odwraca wzrok. Zaczyna nerwowo bawić się palcami. 

-Wie pan, dlaczego ja... przestaję widzieć?

-Jeszcze nie, czekam na wyniki. Ej, Melanie nie bój się! 

-A pan by się nie bał? Nagle wszystko znika. Nie ma nic. Ciemność. 

Nie wiem co jej odpowiedzieć. W sumie ma rację, też chyba byłbym przerażony. Wpatruje się we mnie, czekając na odpowiedź.

-Pewnie też bym się bał. Ale masz bliskich, którzy ci pomogą no ... i mnie. 

Mel patrzy na mnie zaciekawiona. Wiele bym dał, aby wiedzieć o czym w tej chwili myśli. 

-Panie Styles,  jest pan proszony na konsultację do tego pana z piątki- oznajmia jakaś pielęgniarka.

Wzdycham i niechętnie wstaję. Posyłam Melanie uśmiech, a ona odpowiada mi tym samym.

-A, zapomniałbym! Mów mi Harry- wołam stojąc w progu i puszczam jej oczko.

Dziewczyna zaśmiała się a na jej twarzy pojawiła się ulga.

Mijam dawną salę Melanie. Zza drzwi słyszę,  jak ktoś krzyczy. Potem wybiega i nerwowo się rozgląda. 

-Zayn?-pytam podchodząc do chłopaka.

-Gdzie ona jest?! Gdzie jest Mel?!

-Dzieciaku, spokojnie! Przeniosłem ją na OIOM.

Oczy chłopaka napełniają się łzami.  Widzę na jego twarzy ulgę. 

-Przepraszam...

-Idź do niej. Trzecie piętro- odpowiadam.

Zayn kiwa głową i biegnie na klatkę schodową.

(Zayn)

W biegam po schodach najszybciej jak tylko mogę.  Idę w półmroku przez korytarz do przeszklonych drzwi. Jest tam. Podłączona do jakichś urządzeń.  Ulga, którą czułem jeszcze przed chwilą zniknęła bezpowrotnie. W głowie mam tysiące scenariuszy. A co jeśli ona przestanie widzieć na zawsze?  Nie wiem, czy to wytrzymam. Wtedy wszystko się zmieni. 

Odchodzę od drzwi i siadam na krześle. Przeczesuję włosy palcami i wydmuchuję powietrze ze świstem.  Cholera nie mogę jej zostawić. Kocham ją ale... nie dam rady... Zayn, ty dupku, przecież jest okay! Ona widzi! Karcę się w myślach.  Jestem okropny. Jeszcze raz podchodzę do drzwi. Nabieram powietrza i naciskam klamkę. Pielęgniarka unosi wzrok znad książki. Patrzy na mnie przez chwilę, a potem podchodzi.

-Melanie właśnie zasnęła. Proszę jej nie budzić.

-Dlaczego ją przeniesiono?

-Znów przestała widzieć. Miała dodatkowe badania i Harry.. to znaczy doktor Styles ją tutaj przeniósł. 

Na wzmiankę o "Harry'm" kobieta zarumieniła się. 

-Jak się obudzi proszę jej powiedzieć, że przyszedłem.

Pielęgniarka kiwa głową i wraca do swojego stanowiska. Wychodzę z sali a następnie z gmachu szpitala. Wyciągam telefon z kieszeni spodni i dzwonię do Lou. Muszę z kimś pogadać...


(Harry)

Po konsultacji, operacji i papierkowej robocie wracam zmęczony do domu.  Z tego wszystkiego zapomniałem odwiedzić Melanie... Nikt do mnie nie dzwonił, więc wszystko chyba jest dobrze.  Oczywiście w przenośni. 

Znajduję w kieszeni kurtki klucz i otwieram drzwi. Rzucam wszystko na podłogę, wchodzę do salonu i rzucam się na kanapę. Dioda telefonu miga na czerwono, co znaczy, że ktoś się nagrał.

~Hej Harry, tu Liam. Dawno się nie odzywałeś stary... Wszytko gra? Zadzwoń, jak będziesz miał czas.~

-Nie stary... nic nie gra...- mówię na głos. 

Wybieram numer do Li i czekam, aż odbierze. Muszę z nim pogadać...

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przepraszam,  że rozdział dodaję później, ale nie mogłam nic napisać. Mam nadzieję,  że ktoś to czyta. Liczę na szczerą opinię :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz